Mój siódmy dzień bez mięsa?

Napstrykałam wielkopostnych postanowień prawie tyle, co na Nowy Rok. Rzeczywistość jednak rządzi się swoimi prawami i już po tygodniu widać pierwsze efekty. Co zrobić, żeby postanowienia wielkopostne nie były czkawką Nowego Roku?

Dzisiaj mija mój siódmy dzień bez mięsa. To jedna z najbardziej szalonych rzeczy związanych z odżywianiem, które zrobiłam. Dlatego, że jestem mięsożerna do szpiku kości.

Jeszcze w tamtym roku mogłabym zrezygnować z sera czy batonów, ale mięsko? Nie ma mowy.

Przyszła jednak pora na to, by zrobić sobie detoks od mięsa.

Nie jest źle, bo przez cały tydzień faktycznie nie jadłam nic mięsnego. Mój repertuar ograniczył się do naleśników, warzyw na patelnię, ruskich pierogów i placków ziemniaczanych (lub z cukinii). Przyznam jednak, że brak mięsa mnie trochę drażni i nie jestem pewna, czy mogłabym odstawić je całkowicie. Tęsknię na kanapką z szynką…

Ze słodyczami też jakoś idzie, chociaż tak naprawdę z żelek, batonów, ciastek i innych niezdrowych rzeczy przerzuciłam się na gorzką czekoladę (przez gorzką rozumiem min. 50% kakao w górę. Prawdę mówiąc oscyluję między 50 a 70).

Na co komu post?

W dzisiejszych czasach ludzie traktują Wielki Post jak śmieszność lub echo noworocznych postanowień – możliwość zrzucenia kilku kilo, poprawienie swoich wyników u lekarza itd. Myślę, że to powinno być przy okazji, ale nie można tego traktować jak cel. Celem jest zbliżenie się do Boga i walka z samym sobą, swoimi słabościami i egoizmem. W tym roku przyglądam się moim słabościom i próbuję w tym czasie stać się lepszą wersją siebie.

«Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?» Powiedział im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem»” (Mk 9,28b-29).

To inna strona postu. Szukam na nowo relacji z Bogiem a nie próbowałam jeszcze nigdy postu i jałmużny. Są pewne prośby do Boga, które zostają wysłuchane właśnie przez wyrzeczenie się czegoś w Jego imię. Rezygnowanie z własnej woli z czegoś, co lubimy, co jest dla nas wygodne. Bez trudu nie ma postu. To żadne osiągnięcie stwierdzić, że nie będę palić papierosów albo jeść śledzi przez cały 40 dni, skoro ani nie palę a śledzie są jedną z ostatnich rzeczy, które z chęcią bym zjadła.

Pan Bóg ma swoje ścieżki. Sam Jezus mówi, że pewne zło można wyrzucić właśnie przez taką ofiarę. Nawet Jezus pościł i od tego zaczął swoje nauczanie – od spędzenia 40 dni na pustyni.

Paradoksalnie, bez postu z modlitwą szło mi o wiele łatwiej. Po tych siedmiu pierwszych dniach mogę powiedzieć, że odkryłam część siebie, o której niewiele wiem.

Ale to dobrze, jest nad czym pracować.

PS Tutaj pisałam na temat tego, jak  dziś postrzegam post, jałmużnę i modlitwę.

Dodaj komentarz